This post is also available in: Deutsch (niemiecki)

Nie wiem, kiedy to wszystko zaczęło się, czy kiedy miałem 17, czy 12 lat? Nie pamiętam… Wszechświat pamięta.
W mojej rodzinie ciągle mówiło się o Bogu i o tym, że jest coś więcej niż tylko materialne życie. Mówiło się o niezwykłych zdarzeniach, które są poza ludzką logiką, o zbiegach okoliczności i o Wiecznej Duszy. Te wszystkie rozmowy napełniły mnie aspektem duchowym.
Uczyłam się w szkole i marzyłam o tym, by zostać zarówno lekarzem, jak i nauczycielem. Moja dziecięca Dusza żyła pomiędzy tymi wyborami. Gdy stałam się bardziej dojrzałą, dowiedziałam się, jak ważne są dla nas dziecięce marzenia. Są one bardzo delikatne, ale silne. W nich zawarty jest klucz do naszego wewnętrznego potencjału i naszych potrzeb. Jest to budowanie fundamentów całego życia. Traktujmy zatem swoje marzenia z dzieciństwa bardzo uważnie i ostrożnie.
Miałam szczęście, bo moje marzenia spełniły się – zostałam zarówno lekarzem, jak i nauczycielem. Zajmuję się homeopatią, psychologią, wiem, w jaki sposób używać ziół. Na uniwersytecie uczono mnie, jak układać dietę, w jaki sposób komponować jedzenie, czyli jakie produkty można ze sobą łączyć, a jakich nie wolno. Pięć lat studiowałam psychologię dziecięcą na Uniwersytecie Dnieprzańskim. Studiowałam także fizjologię i pedagogikę. Zdobyłam też dyplom nauczyciela biologii i chemii. Następnie ukończyłam Instytut Psychologii w Moskwie, Instytut Astrologii i Medycyny Tybetańskiej, Homeopatię przy Uniwersytecie Dnieprzańskim. Los popchnął mnie do zadania, jakim jest poznanie człowieka – od jego anatomii, aż do energii psychicznej, siły i potencjału.
Chłonąłem wiedzę, chciałam uczyć się, czytać, komunikować. Wszechświat stawiał i stawia na mojej drodze interesujących ludzi. Moja rodzina dała mi jeden z największych potencjałów – możliwość zobaczenia szerszej perspektywy, możliwość wyjścia poza granice własnej przestrzeni. Dała mi możliwość ujrzenia dalej, więcej – poza to, co widzą oczy, poza to, co słyszą moje uszy. Moja dziecięca Dusza wzleciała nad horyzont.
Mam niesamowitą siostrę, starszą ode mnie, która w swoim życiu zawsze szukała potencjału, tak, jak i moi rodzice. Moja siostra wraz z moją mamą zaoferowały mi naukę w liceum eksperymentalnym, w którym mogłam szkolić się w kierunku zdobywania umiejętności lekarza. W tymże liceum odbyłam praktyki na pogotowiu. Zajmowałam się chorymi ludźmi, robiłam zastrzyki, asystowałam przy zabiegach. Liceum obudziło we mnie jeszcze większe pragnienie i chęć poznania anatomii człowieka. Moja wiara jeszcze bardziej umocniła się.
Równolegle z nauką w liceum, studiowałam korespondencyjnie na Uniwersytecie Moskiewskim. Wraz z grupą studentów chciałam pojechać do Moskwy, bo dostaliśmy możliwość studiowania praw natury w połączeniu z naukami ścisłymi. Studiowałam z wielkim zacięciem i przyjemnością, spędziłam wiele godzin w bibliotekach, ale … potem przyszła wojna.
W 1992 roku usłyszeliśmy wybuchy bomb, odgłosy strzelaniny…A wtedy moja wiara, która była silna, która zawsze pomagała i przechodziła z pokolenia na pokolenie, utrzymała mnie przy życiu. Wierzyliśmy, że przeżyjemy. Nawet wtedy, gdy musieliśmy opuścić nasze rodzinne miasto z jednym bochenkiem chleba w ręku.  Jesteśmy Rosjanami, którzy żyli na terytorium innego państwa. Wojna była oparta na rywalizacji: „czyj naród jest lepszy”, a ja nie umiem tolerować nacjonalistów. Dla mnie ludzie są równi, a dzielą się tylko na tych, którzy żyją świadomie i na tych, którzy nie chcą lub nie mogą żyć świadomie. Przynależność narodowa nie ma tu znaczenia. Wojna na tle narodowościowym nie rozdzieliła mnie z moimi przyjaciółmi. Miałam przyjaciół Rosjan, Ukraińców, Mołdawian – narodowość nie miała znaczenia …Przyjaźnimy się do dzisiaj, często rozmawiamy o naszym życiu, śmiejemy się, wymieniamy doświadczeniami.
W czasie wojny, gdy mieszkałam przez jakiś czas na zachodniej Ukrainie, spotkałam kobietę, który zaraziła mnie numerologią, wtajemniczyła mnie w nią. Była to Polka. Któregoś dnia pokazała mi stare zeszyty, jakieś wycinki z liczbami, obliczeniami i powiedziała, że liczby w naszym życiu, jak i we Wszechświecie odgrywają ogromną rolę, że można je sumować, uzyskując ciekawe wyniki, Można też przewidywać przyszłość. Mając niecałe 14 lat, zakochałam się w liczbach. Potem wyjechałam wraz z rodzicami do Sochnut (Sakhnut Jewish Society). Wydaje mi się, że tam zaraziłam się ogromnym potencjałem siły i optymizmu. Sochnut był dla mnie przykładem ciężkiej pracy. Państwo Izrael zapewniało swoim obywatelom dobry hotel nad morzem, jedzenie 3-4 razy dziennie, lekarstwa, zajęło się sprawami urzędowymi. Jednak  wszyscy, którzy mieszkali w Sochnut, pracowali. Mój tata naprawiał samochody, które stały na ulicy, więc mieliśmy trochę pieniędzy, dzięki temu mogłam uczyć się języka, przesiadywałam w bibliotece. A wieczorem, młodzież pisała felietony i anegdoty, żeby ułożyć to w małe książki i sprzedawać turystom.
Dzisiaj oceniam ten czas, jako zasób możliwości dla mnie. Oczywiście nie był to dobry czas dla wszystkich, zwłaszcza dla mojego rodzinnego  miasta, w którym płonęły domy, a ludzie umierali. Po jakimś czasie wróciliśmy do domu. Mimo tych ciężkich chwil, już na początku mojego młodego życia zdobyłam wewnętrzne doświadczenie. A co najważniejsze, zapoznałam się ze zjawiskiem numerologii. Numerologia stała się dla mnie nauką, muzą i muzyką, która kierowała moim życiem, zarówno w pracy z pacjentami, jak i z dziećmi (praktyka w szkole). Muzyka liczb wypełniła całą moją przestrzeń. Jeśli ktoś pokocha numerologię, to zostanie z nią na zawsze – piszę to z przekonaniem. Jednak należy ją traktować, jako naukę, a nie przygodę, w której wszystko jest płaskie i uogólniające. Numerologia wnosi jasność do sytuacji, pomaga znaleźć błąd, zrozumieć przeszkodę, pomóc zrozumieć przeszłość i zaprogramować przyszłość.
Liczby należy kochać, eksperymentować z nimi, a wtedy wzbogacają człowieka – człowiek zaczyna lepiej rozumieć życie.





kontakt@emma-lange.pl

 Portfolio

Kalendarz Biodynamiczny